Nie święta w święta

Święta. Czas życzliwości, rodzinnego ciepła, prezentów i licznych uśmiechów, nieskazitelnego porządku w domu, pięknych dekoracji, zapachu pieczonego ciasta, błyszczącej światełkami choinki i cierpliwie wypatrujących pierwszej gwiazdki dzieci.

Święta. Czas kłótni, rodzinnych sprzeczek, odkrytych przypadkiem prezentów, częstych wybuchów płaczu, bałaganu, potłuczonych bombek, smrodu przypalonego sernika, przewróconej przez psa choinki i marudzących dzieci, które nie mogą się doczekać pierwszej gwiazdki.

Nie święta

Z planem czy bez planu, zrealizowanym, czy nie zrealizowanym, nie muszę być święta w Święta. Nie muszę mieć idealnego porządku. Mogę się z kimś pokłócić, by zaraz przy wspólnym stole zapomnieć o niesnaskach wszelakich. Nie muszę mieć choinki, bo przecież wiem, że pies przewróci, więc na parapecie stoi mały, ozdobny stroik z kilkoma mini-bombkami. Sernik kupię, bo wiem, że przypalę, za to zrobię najlepsze na świecie pierogi i rybę po grecku. Nie muszę czekać na pierwszą gwiazdkę, bo wiem, że zwariuję od tego marudzenia i ciągłego pytania „Kiedy wreszcie będą prezenty, mamo?”.

Wiem, że dzieciaki w tempie komiksowego Flash’a Gordona zjedzą pierogi i resztki opłatka, które pozostały wszystkim domownikom po wspólnym dzieleniu się, a potem będą filować albo przy choince albo przy oknie w oczekiwaniu na prezenty. Jedząc karpia nie będzie spokoju, bo niemal każdy kęs będzie przerywany pytaniem „Kiedy przyjdzie Mikołaj?”. I nic, ale to nic nie pomoże, by zatrzymać tę niecierpliwą hałastrę. Dla świętego spokoju prezenty pojawiają się zaraz po pierogach i karpiu.

Święta

Nareszcie prezenty! Okrzyki radości mieszają się z odgłosem rozdzieranego w pośpiechu papieru przerywane donośnym lamentem: “Pokaż!”, “Zostaw! To moje”, “Ja też chcę to mieć!”. Gdy wszyscy jakoś dojdą do porozumienia, nadchodzi chwila ciszy. Teraz można wreszcie zjeść śledzia.

Święta. Słychać śmiech pomieszany z płaczem, zachwyty poprzetykane marudzeniem, ktoś mrukną z zadowolenia po spróbowaniu ryby po grecku, ktoś przeklną, bo nagle po domu rozniósł się zapach spalenizny. Znowu ktoś zapomniał wyjąć coś z piekarnika. Tym razem to pierożki do barszczu, bo sernik przecież kupiony. Nie ma to już znaczenia. Barszcz przecież został już zjedzony. Ta świąteczna sinusoida o rekordowo wysokiej amplitudzie pośpiechu i częstotliwości emocji będzie trwała przez cały dzień. 24 grudnia.

Nie zależy mi, by był to dzień idealny, niczym wyrwany z folderu jakiejś poczytnej gazety kobiecej. Niech będzie pełen rozgardiaszu, potraw pysznych i tych spartolonych, nerwów, śmiechów i marudów. Taki powinien być ten dzień – idealnie nieidealny. Niech będzie wybuchową mieszanką emocji, a ja, jak doświadczony saper, szykuję się do niewypału. Nie muszę być święta w Święta.

Jeszcze kilka “Jeśli…” 😉

Jeśli podobał Ci się ten tekst, udostępnij go dalej.

Jeśli masz dość marudzenia dzieci podczas świątecznych porządków, zachęć je do wspólnego sprzątania. Pomoże Ci w tym “Żarłoczne pudełko”. Obejrzyj i posłuchaj razem z dziećmi.

Żarłoczne Pudełko – Niedziela z Julką i Szpulką

A jeśli to nie pomoże, zajmij ich inny słuchowiskiem – świątecznym, pełnym zrozumienia dla dziecięcych błędów, w szczególności, kiedy czekają na “Prezent”.

Niedziela z Julką i Szpulką – Prezent

Fot. krakenimages on Unsplash

Nowy audiobook Julka i Szpulka Wróbel, który ćwierkał za dużo

Podziel się:

Poprzedni wpis
Niedziela z Julką i Szpulką – Prezent
Następny wpis
Zagubiony gwizdek – Opowieść Świąteczna – Świat według Pisarek

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.

Wymagane jest wypełnienie tego pola.
Wymagane jest wypełnienie tego pola.
Proszę wprowadzić prawidłowy adres email.