Sto dedykacji, tysiąc autografów

„Ręka Cię nie boli?” – to pytanie usłyszałam wiele razy. Pytali mnie o to pracownicy firmy IMKER,  którzy jak zawsze świetnie przygotowali całą procedurę podpisywania Waszych książek. Pytała mnie o to rodzina, znajomi oraz wielu z Was.

Dedykacje

Tak, ręka bolała, szczególnie podczas wpisywania dedykacji. Imienne dedykacje, które mogliście zamawiać w pierwszym etapie przedsprzedaży były najtrudniejszym momentem, zarówno pod względem logistycznym, jak i fizycznym. Wymyśliłam sobie, ze dedykacje nie ograniczą się do wpisania tylko imienia dziecka. To przecież takie banalne! Chciałam, aby dzieci otrzymały coś więcej, takie mini-przesłanie związane z treścią książki. Mam nadzieję, że dzięki temu Mali Detektywi łatwiej poradzą sobie ze swoim lękiem lub różnymi „straszkami” i nie będą się bali poszukiwać przyczyn swoich uczuć.

Podstawa to organizacja

Okazało się, że tego typu dedykacje są bardzo czasochłonne i wymagają dodatkowych przygotowań logistycznych. I tu ukłon w stronę pomocników Szpulki z firmy IMKER, którzy przygotowali oddzielną kategorię produktu „z dedykacją”, która była w sklepie do 26 kwietnia. Dzięki temu łatwo było oddzielić książki na te z dedykacją i bez.

W komentarzach do zamówienia mogliście wpisać imię dziecka, a jeśli ktoś zapomniał i przesłał później mailem, dedykacje wpisywałam samodzielnie do systemu. (Dobrze, że w programie IMKER jest taka możliwość!).

Przypomniałam się też tym, którzy o tym albo nie wiedzieli albo zapomnieli – i tu kolejny czasochłonny proces – wysyłka maili, a potem wprowadzanie imion do systemu, ale czego nie robi się dla dzieci! : )

Sam proces wpisywania dedykacji też wymagał odpowiedniego przygotowania. Asia, nasza agentka od wysyłek, towarzyszyła mi w tym procesie cały czas. Z systemu dyktowała imiona dzieci, ja wpisywałam dedykację, Asia drukowała etykietę, potem pozostali pracownicy na bieżąco kompletowali książki z dedykacjami (bo niektórzy zamówili kilka lub w pakietach) i je pakowali. Dzięki temu wszystkie paczki wyszły tego samego dnia z magazynu!

Ręce odpadają

Aha, tak łatwo powiedzieć. Ręka wtedy mi prawie odpadła, a sto dedykacji zrobiliśmy w mniej więcej 3 godziny! Dodam, że moje tempo pisania było dość szybkie. Jednak koślawe litery w dedykacjach to nie przez tempo pisania, tylko charakter pisma, więc wybaczcie moje bazgroły (w szkole wszyscy mi wróżyli, że zostanę lekarzem lub farmaceutą).

Piszę o tym, nie po to by wzbudzić w Was podziw lub współczucie, lecz żebyście byli świadomi jaki to proces i ile przygotowań było potrzebnych, by wszystko poszło sprawnie.

Wasze dzieci też będą mogły poznać kulisy powstawania książek Julki i Szpulki oraz ich dystrybucji, bo między jednym autografem a drugim kręciliśmy ujęcia do filmu edukacyjnego!  Wszystko w jednym czasie! Organizacja po prostu na medal, a przy tym w wesołej i przyjaznej atmosferze.

Taśmociąg na autografy

Autografy zostawiliśmy sobie na koniec, bo taśmociąg na autografy firmy IMKER idzie sprawnie, a i ja miałam już wprawę. Był nawet czas na „głupoty” – śmieszne ujęcia, próby zrzucenia fotografa z drabiny i takie tam.

Pytałam Was, czy zgadniecie ile książek podpisałam. Oto odpowiedź: okrągły 1000! Od razu na zapas, aby na Dzień Dziecka jeszcze więcej dzieci miało niespodziankę i mogły “przybić piątkę” Szpulce, która odcisnęła tam swoją łapkę. ; )

A czy zgadniecie, ile czasu zajęło podpisanie tysiąca książek? Mniej więcej godzinę! Tak! To dzięki pomysłowemu “taśmociągowi”. Potrzeba do niego aż 4 osób. Jedna otwiera książki, druga przystawia pieczątkę z łapką Szpulki, druga podaję mi książkę, ja podpisuję (też się wliczam przecież do taśmociągu!), czwarta odbiera ode mnie książkę i wkłada nalepki i układa na palecie.

Muszę Wam powiedzieć, że podczas podpisywania autografów ręka nie boli – zdecydowanie jest łatwiej machnąć tysiąc razy „Maję z kłębkiem nad j” niż napisać 100 dedykacji ; )

Film “Jak powstaje książka dla dzieci”

Na film edukacyjny będziecie musieli jeszcze poczekać, bo nadal zbieramy materiały i pewnie zaczniemy montaż w czerwcu. Mam nadzieję, że Małym Detektywom się spodoba, bo to będzie film przede wszystkim dla nich, a ja będę miała gotową odpowiedź na częste pytanie dzieci: „A jak Pani zrobiła tą książkę? Czy ją sama narysowałaś? A jak Pani ją skleiła?”

Pa! Całusy 102! Albo 1002 ; )

A tu macie fotorelację z całej akcji!

Nowy audiobook Julka i Szpulka Wróbel, który ćwierkał za dużo

Podziel się:

Poprzedni wpis
Czyje to tropy?
Następny wpis
Nowy towarzysz Julki

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.

Wymagane jest wypełnienie tego pola.
Wymagane jest wypełnienie tego pola.
Proszę wprowadzić prawidłowy adres email.