Dziecko. Skoncentruj się! – rozmowa z psychologiem Magdaleną Kolasą

Naszą agentką specjalną jest Magdalena Kolasa – psycholog rodzinny, która zgodziła się podzielić swoim doświadczeniem i wiedzą z zakresu psychologii oraz wyjaśnić, dlaczego tak się dzieje, że niektórym dzieciom trudno jest skoncentrować się na wykonywanych zadaniach w szkole czy przedszkolu, a nawet na codziennych czynnościach. Opowie nam nieco o działaniu mózgu i o tym, co my, rodzice, możemy zrobić, by wspierać koncentrację uwagi naszych dzieci.

Kim jest agentka specjalna Magdalena Kolasa?

Magda jest nie tylko psychologiem, ale także trenerem umiejętności psychospołecznych oraz terapeutą Integracji Sensorycznej. Prowadzi konsultacje i warsztaty z rodzicami, przygląda się ich problemom, poszukuje przyczyn niepokojących zachowań i wspólnie z nimi szuka najlepszych rozwiązań, by wspomóc rozwój ich dzieci.

Magda jest  też orędowniczką Porozumienia bez Przemocy(NVC) oraz rodzicielstwa bliskości. Od 10 lat specjalizuje się we wspieraniu rodziców i ich pociech. Jest też mamą trójki dzieci i sporą część rodzicielskich kłopotów przetestowała na własnej skórze.

Czego dowiesz się podczas naszego wywiadu?

Czym jest uwaga i jakie procesy nią zarządzają.

Jak funkcjonuje mózg małego dziecka.

Dlaczego dzieci mają kłopoty z koncentracją?

Kiedy kłopoty z koncentracją powinny niepokoić i czy warto udać się do specjalisty.

O odpowiednim kreowaniu przestrzeni do wspierania nauki koncentracji.

Co pozytywnie wpływa na koncentrację uwagi u dzieci?

Jak i w co się bawić z dzieckiem, by łatwiej mogły się skupić?

Nieco o grach komputerowych i ich pozytywnym wpływie na koncentrację.

A na koniec dowiecie się, gdzie ukryte są emocje.

Czytając ten tekst będziesz ćwiczyć, mój drodzy rodzicu po godzinach, koncentrację uwagi, bo rozmowa była długa, za to pełna ciekawostek naukowych, praktycznej wiedzy, a przede wszystkim empatii wobec dzieci.

Dziecko. Skoncentruj się.

Maja Strzałkowska, czyli mama Julki:

Cześć Magdo. Bardzo dziękuję, że chciałaś wziąć udział w naszej Akcji Śledczej i zostałaś naszym agentem specjalnym.

Magdalena Kolasa – psycholog rodzinny:

Cześć Maja. Cieszę się, że mogę brać w tym udział.

Maja:

Będziemy rozprawiać się z koncentracją uwagi u dzieci, w związku z tym chcę zadać tobie parę pytań, dzięki którym rodzie będą mogli zrozumieć ten problem i dowiedzieć się, jak sobie poradzić. Czy kłopoty z koncentracją, to rzeczywiście jest problem współczesności?

Magda:

Tak. To właściwie pytanie, na które oczekuje się odpowiedzi „tak” lub „nie”, ale najpierw zaczęłabym od tego, czym de facto jest uwaga. Gdy myślimy o uwadze, to tak naprawdę z neurobiologicznego punktu widzenia musimy rozpatrzeć dwa aspekty. Pierwszy to czujność, czyli poziom pobudzenia układu nerwowego, gdzie każdy z nas ma swoje własne optimum funkcjonowania – kiedy wszystkie działania, które podejmujemy są efektywne.

Ciekawe jest podejście Stephena Porgesa, który jest twórcą teorii poliwagalnej i terminu neurocepcja, która mówi, że nasz układ nerwowy cały czas skanuje otoczenie – jest czujny – obserwuje otoczenie poszukując wskazówek zagrożenia i sprawdza, na ile nasz organizm jest bezpieczny. I to jest jedno zjawisko uwagi, a drugie, o którym będziemy dziś rozmawiać to uwaga selektywna, czyli sposób, w jaki przetwarzamy bodźce – jest to sposób uprzywilejowany, który daje nam możliwość postrzegania, na przykład jakiegoś obiektu. Trochę jak w metaforze reflektora – nasz reflektor uwagi jest skierowany albo na dane miejsce w przestrzeni albo na dany obiekt, który się porusza – na przykład kiedy dziecko słucha nauczycielki i na tym się skupia.

W związku z tym mamy do czynienia z takim terminem, jak pojemność uwagi selektywnej, która może być inna u każdego człowieka. Na przykład patrząc na nauczycielkę słucham tego, co mówi, bo to ma dla mnie istotne znaczenie, bo chcę zdobyć tą wiedzę i jestem zainteresowana, tym, co mówi. W tym samym czasie jestem w stanie przetwarzać inne bodźce, które odbieram, jak ćwierkanie ptaka na zewnątrz albo, że obok w ławce kolega coś maluje. To, ile jesteśmy w stanie postrzegać – jak szeroko lub jak wąsko – zależy od czujności, czyli od poziomu pobudzenia, w którym się znajdujemy.

Na przykład przy wysokim poziomie pobudzenia będziemy bardzo wąsko postrzegać otoczenie – będziemy myśleć tunelowo, kierujemy wówczas uwagę na jeden obiekt i brak nam przestrzeni na przetwarzanie innych bodźców. Może być też tak, że nasz organizm, w tej czujności będzie postrzegał bardzo dużo różnych bodźców, bo będzie w poczuciu zagrożenia. Nie będzie wtedy ustalał, który bodziec jest istotny, a który nie, tylko będzie skanował wszystko – wtedy mamy do czynienia z rozproszoną uwagą. Wówczas, wracając do naszego przykładu, równie ważne będzie to, co mówi nauczycielka, jak i to, że kolega w ławce maluje. To wszystko jest pochłaniane przez nasz układ nerwowy jednocześnie, w tym samym czasie, ponieważ nasza czujność przekroczyła próg optymalnego pobudzenia.

By odpowiedzieć na pytanie, na ile jest to znak naszych czasów, to trochę tak jest, że nasz poziom pobudzenia, w którym funkcjonujemy obecnie, rośnie. Coraz częściej żyjemy w stresie, czyli de facto w wyższym poziomie pobudzenia, który jest interpretowany przez nasz organizm jako sytuacja zagrożenia.

Jeżeli rodzice funkcjonują w większym stresie, bo zależy im, na przykład na zabezpieczeniu finansowym, czyli zabezpieczeniu bytu rodziny, to jednocześnie mają mniej zasobów do tego, by podejmować wyzwania, jakie dzieci im stawiają – a to z kolei generuje wyższy stres i tym samym wyższy poziom pobudzenia.

Ponadto wzrosły oczekiwania szkolne w stosunku do dzieci. Oczekuje się, że na poziomie przedszkolnym dzieci będą umiał pisać i czytać. Jest takie przekonanie, że gdy pójdą do pierwszej klasy, to dzięki temu będą miały łatwiej. Wynika to oczywiście z troski nauczycieli, żeby dzieci mogły zmierzyć się z tym, co czeka je w przyszłości.

Z kolei starsze dzieci są obciążone pracami domowymi. W szkole dzieci także mają dużo zajęć i spędzają w niej długi czas. A gdy kończą lekcje, mają jeszcze zajęcia dodatkowe, na przykład angielski, tańce, chociaż częściej są to zajęcia związane z nauką, a mniej z pasją i okazuje się, że coraz mniej zostaje przestrzeni do swobodnej zabawy, nawiązywania relacji z innymi, czy posiadania wolnego czasu, by robić to, na co mają ochotę,  nawet się ponudzić. Trudniej wtedy o regulację, bo w dużej mierze potrzebujemy do tego właśnie wolnej przestrzeni, podczas swobody.

Mając mniejsze możliwości regulacji przy jednoczesnym wzroście oczekiwań, jesteśmy coraz bardziej zestresowani i co za tym idzie mamy kłopoty z koncentracją uwagi.

Maja:

Czyli my, dorośli często pędzimy: z domu do pracy, z pracy do domu i to dzieciom też się udziela, bo tak naprawdę już od przedszkola oczekujemy od dzieci zbyt wiele. Gdy sobie przypomnę swoje dzieciństwo, to tych zorganizowanych zajęć było zdecydowanie mniej. Było dużo przestrzeni na swobodną zabawę.

Powiedz mi jeszcze, czy telewizja, telefony komórkowe, czy nawet to, jaką mamy atmosferę w sklepach, zwłaszcza tych dużych, gdzie jest dużo światła i dźwięków – czy to też ma wpływ na to, jak funkcjonujemy w dzisiejszy świecie, szczególnie dzieci?

Magda:

Mówimy tu o ilości bodźców odbieranych przez nasz organizm i układ nerwowy, które muszą zostać przetworzone. Im jest ich więcej, a rzeczywiście tych informacji i różnych bodźców jest w naszym otoczeniu dużo, kiedy to przekraczamy próg optymalnego pobudzenia dla nas. Mamy też mniej kontaktu z naturą, nie wychodzimy często z domu, aby poleżeć i popatrzeć w niebo.

A propos telewizji i telefonów komórkowych – tam też bardzo dużo się dzieje, chociaż to nie jest, moim zdaniem, jednoznaczne, że wina leży tylko po stronie technologii, a raczej kwestia przekroczenia umiaru oraz braku równowagi między ruchem, który jest istotny dla rozwoju i dojrzewania układu nerwowego dzieci. Ten ruch jest, powiedziałabym, fundamentalny. Prawdą jest, że media nas „usadzają”. Póki jest to zrównoważone i korzystamy z nich z umiarem, to rozwój nie będzie zaburzony – nie będzie miał barier, ale gdy ten umiar stracimy, wtedy mogą mieć istotny wpływ na problemy rozwojowe, a tym samym na problemy z koncentracją uwagi.

Maja:

Jeśli dobrze zrozumiałam to problemy z koncentrację uwagi możemy zaobserwować, jeżeli dziecko robi się nadpobudliwe, nie może się skupić na zadaniach albo je często przerywa. Czy coś jeszcze? Jak można rozpoznać, że dziecko ma problemy ze skupieniem uwagi?

Magda:

Tak, gdy przerywa, czy nie kończy zadań to jedno, a w literaturze naukowej omawia się dwa typy. Pierwszy –  aktywny, impulsywny, kiedy dziecko chce dużo, szybko i na raz, kiedy rozpoczyna jedną aktywność i zanim ją skończy rozpoczyna drugą. Wykonuje zadania, jak to mówimy „po łebkach”, wtedy też dziecko robi dużo błędów. Drugi typ – marzycielski, taki „myślący o niebieskich migdałach”, czyli rozkojarzony.

Maja:

Często nie słucha, co się do niego mówi?

Magda:

Tak, może tak być. Jest jakby zajęty sobą, swoimi myślami, często gubi jakieś rzeczy, trudno mu jest zapamiętać, co ma wziąć, co spakować do plecaka, czy było coś zadane do domu. Można powiedzieć, że jest ciągle roztargniony.

Maja:

I to się pewnie powtarza, z jakąś regularnością, zakładam.

Magda:

Tak. Raz, że się powtarza, a dwa, że jeśli występuje, to warto się zastanowić, czy jest to poważniejszy problem, który wymaga wsparcia i na ile on występuje we wszystkich środowiskach. Czy tylko w przedszkolu lub szkole, czy także w domu, u znajomych lub w innych sytuacjach, na przykład w restauracji. Trzeba sprawdzić wszystkie te środowiska, by określić, na ile jest to związane z wewnętrznym światem dziecka i tego, w jaki sposób jego układ nerwowy pracuje, a na ile są to zewnętrzne czynniki, które utrudniają dziecku funkcjonowanie.

Maja:

No właśnie. Coraz więcej dzieci boryka się z rozmaitymi zaburzeniami, ja to nazywam urodą pracy mózgu. Mam na myśli zaburzenia SI, ADHD, czy różne spektra autyzmu. Moje pytanie jest takie: w którym momencie rodzic może czuć się zaniepokojony i powinien udać się do specjalisty, jeżeli chodzi o deficyty koncentracji uwagi, które poniekąd z niektórymi zaburzeniami się wiążą.

Magda:

Fajnie, jeśli rodzic sięgnie po wsparcie, jeśli czuje, że mierzy się z wyzwaniem i potrzebuje pomocy. Jesteśmy w takiej kulturze, w której panuje przeświadczenie, że powinniśmy sobie dawać radę, być samodzielnymi. Często mamy do czynienia z podejściem, że kiedy rodzic nie daje sobie rady, a jest przekonany, że powinien oraz że przyczyną problemów z dzieckiem jest tylko i wyłącznie jego brak zdolności wychowawczych, których, tak na marginesie, nikt nas nie uczy. Najczęściej czujemy, że to nasza wina i często czekamy, bo trudno nam sięgnąć po pomoc.

Myślę sobie, że jeśli pojawi się w nas myśl, że potrzebowalibyśmy pomocy, to żeby po tą pomoc sięgnąć. Może to być zarówno specjalista – psycholog, czy psychiatra, ale także życzliwe osoby w naszym otoczeniu, na przykład pedagodzy, którzy pracują z dzieckiem. Warto szukać wsparcia i budować poczucie, że nie jesteśmy w tym sami. Każdy moment, w którym myślimy, że wychowanie jest dla nas zbyt dużym wyzwaniem i chcemy zrozumieć więcej, będzie dobrym momentem, by zwrócić się po pomoc.

Poza tym jeśli zauważymy, że dziecku sprawia coś trudność, że jest rozkojarzone, impulsywne, dekoncentruje się , bawi się raz jednym raz drugim przedmiotem, to niekoniecznie oznacza, że mamy do czynienia z poważniejszym problemem. Wymaga to dokładniejszego przyjrzenia się. Warto sięgnąć po pomoc  wtedy, kiedy dziecko odczuwa konsekwencje emocjonalne dekoncentracji. Jest często upominane, że się nie skupia, nie kończy zadań, więc jest negatywnie oceniane. Może mieć wtedy poczucie porażki i uważać, że to jego wina i spada mu nastrój.

Maja:

Może być też agresywne.

Magda:

Tak. Hamowanie, regulacja emocji jest wówczas trudniejsze. Uwaga jest związana z tym, co nazywa psychologia, funkcjami wykonawczymi, które są zarządzane przez płaty przedczołowe mózgu. Do tych funkcji należy zaliczyć kontrolę emocji, hamowanie reakcji, umiejętność czekania na swojej kolej, wytrzymywanie napięcia, czy wytrwałości w dążeniu do wykonania i dokończenia zadania, ale również pamięć roboczą czy też planowanie i organizacja czasu. Te funkcje wykonawcze, w tym uwaga, mają dość duży wpływ na nasze funkcjonowanie i na to, czego od nas oczekują inni. Jeśli to zawodzi, to samoocena dziecka może podupaść. Jeśli dziecko nie umie czegoś zrobić, a oczekiwania otoczenia są takie, że powinno to umieć, zaczyna z tego powodu się złościć.

Maja:

Gdy tak Ciebie słucham, to mam w oczach swoją córkę, która jeszcze parę lat temu nie potrafiła czekać na swoją kolej – zawsze musiała być pierwsza. Do dzisiaj bardzo źle znosi porażki i też bardzo łatwo się rozprasza. Okazało się, że przyczyną nie były moje błędy wychowawcze, tylko zaburzenia integracji sensorycznej. Wydaje mi się, że podczas drogi, jaką przeszliśmy, by wspierać funkcjonowanie córki, bardzo ważna była opinia pedagoga. Okazało się, że w domu, indywidualnie, córka całkiem dobrze sobie radzi, ale w środowisku społecznym, w przedszkolu, miała ogromne trudności. Myślę, że pedagogów po prostu trzeba czasem posłuchać.

Twoim zdaniem, jeśli dostajemy sygnały od pedagogów, czy nauczycieli, że z dzieckiem jest coś nie tak, że źle się zachowuje, a my sami czujemy, że sobie nie radzimy, do kogo w pierwszej kolejności powinniśmy się udać?

Magda:

Ja bym jednak wybrała psychologa, dlatego, że obszar koncentracji jest obszarem jego kompetencji, ale przede wszystkim dlatego, że psycholog bada dziecko trochę szerzej. Potrafi zrobić pierwszy odsiew – może wykluczyć pewne rzeczy. Może też zwrócić uwagę na kwestie zdrowotne, bo na koncentrację uwagi duży wpływ mają czynniki medyczne, na przykład choroby, których rodzic nie bierze pod uwagę albo czynniki związane z dietą, na przykład niedoborem minerałów.

Maja:

Mogą być także alergie.

Magda:

Tak, alergie, egzemy i inne problemy dermatologiczne. Jeżeli dziecko czuje się niekomfortowo w swoim ciele, to koncentracja będzie zaburzona – mózg wtedy schodzi na niższy poziom funkcjonowania i wtedy te wyższe, czyli analityczne części naszego mózgu nie pracują w pełnym wymiarze. Psycholog jest w stanie zasugerować, co jeszcze może wymagać sprawdzenia. Kompetentną osobą, by zbadać zburzenia uwagi może być także psychiatra. Należy też wziąć pod uwagę lekarza pediatrę, którego mam wrażenie nie doceniamy. Czynnik zdrowotny w tym przypadku ma dość duże znaczenie. A jaką ty, Maju, miałaś drogę?

Maja:

Zdecydowaliśmy się na obserwację psychologa w przedszkolu, ponieważ w domu jakoś sobie radziłam, ale niepokoiły mnie uwagi wychowawców, aż w końcu się zdenerwowałam i chciałam dowiedzieć się, o co chodzi, dlaczego dziecko zachowuje się źle. Wtedy poprosiłam o obserwację, w wyniku której psycholog zasugerowała zrobienie diagnozy pod kątem zaburzeń integracji sensorycznej, a kiedy ją zrobiliśmy okazało się, że nadpobudliwość i napady złości to rezultat tych zaburzeń.

Zaskakujące było to, że po trzech miesiącach ćwiczeń zadanych przez terapeutę, rezultaty były niezwykłe – moje dziecko było spokojniejsze. I to mi otworzyło oczy, jak ważna jest pomoc specjalisty, aby wspomóc dziecko, by czuło się bezpieczne same ze sobą.

Magda:

Właśnie. To jest bardzo trudne i trzeba o tym pamiętać, że dziecko swoim zachowaniem nie chce zrobić komuś na złość. Lubię zdanie, że „dziecko źle się zachowuje, dlatego, że źle się czuje”. Dziecko, które dobrze się czuje, zachowuje się dobrze. To jest ze sobą ściśle powiązane.

Lubię integrację sensoryczną, bo dokłada wiele do zrozumienia funkcjonowania dziecka. Z bodźców, które do nas docierają, 80% stanowi to, co nasz mózg przetwarza, to co otrzymuje od wszystkich naszych zmysłów, by potem dać odpowiedź, a tylko 20% stanowi to, co wiąże się z naszymi myślami. Więc większość tego, co nasz mózg przetwarza jest niezależne od nas, od naszej woli. Zależy też od tego, z czym przyszliśmy na świat – od naszej biologii, naszego wyposażenia.

Dla dziecka, które nie ma nadwrażliwości słuchowej, wzrokowej czy dotykowej, przebywanie wśród wielu bodźców nie jest problemem, natomiast dla dzieci z zaburzeniami integracji sensorycznej nadmiar bodźców stanowi duży stres, który będzie wpływał na uwagę i na to, co dziecko będzie w stanie zapamiętać z zajęć lub lekcji.

W przypadku wrażliwości słuchowej u dziecka, które przebywa w szkole lub przedszkolu, gdzie jest głośno, układ nerwowy jest bardzo obciążony i to powoduje, że będzie mu trudniej o kontrolę emocjonalną. Często takie dziecko jest rozdrażnione.

U dzieci nadruchliwych z kolei często występują kłopoty z układem przedsionkowym zlokalizowanym między innymi w uchu wewnętrznym – z przetwarzaniem integracji z poziomu pnia mózgu, wtedy ciało takiego dziecka potrzebuje ruchu, by dostarczać więcej takich bodźców. Jeżeli układ nerwowy w niewystarczający sposób moduluje te bodźce, to wówczas będzie też trudno o koncentrację uwagi u takiego dziecka. Takie dziecko czuje mniej więcej tak: muszę siedzieć w ławce lub na dywanie i się nie ruszać, a moje ciało mówi „potrzebuję ruchu”. To takie dziecko będzie czuło dyskomfort i nie będzie mogło się skoncentrować na zajęciach.

Maja:

Pamiętam też, co mi powiedziała nasza terapeutka, że my rodzice będąc dziećmi dużo czasu spędzaliśmy na zewnątrz. Nasze dzieci z kolei spędzają długi czas w przedszkolu, czy szkole na zajęciach i nie przebywają tak często na świeżym powietrzu. Siłą rzeczy będziemy mieć w przyszłości masę sensoryków. Dobrze myślę?

Magda:

Tak. Na pewno czynnik środowiskowy jest istotny, chociaż trzeba też pamiętać o tym, że trudności w integracji sensorycznej są wieloczynnikowe. Część czynników jest okołoporodowych, związanych z ciążą, ale mogą być częściowo genetyczne. Dużo też zależy od naszej neuroróżnorodności. Lubię ten termin, że jesteśmy neuroróżnorodni.

Maja:

Bardzo ładny termin.

Magda:

Nie o to chodzi, że mamy zaburzenia, czy deficyty, tylko się różnimy tym, jak nasze mózgi i układy nerwowe funkcjonują – mają inne, swoje własne potrzeby.

Maja:

Piękny termin: neuroróżnorodność. W ogóle uważam, że różnorodność jest siłą natury, bo dzięki temu mamy odkrywców, odważnych ludzi, którzy nie boją się wyzwań. Tak mówi się o ludziach z ADHD, o czym przeczytałam w jednym z opracowań naukowych. Musi być jakiś odsetek ludzi, którzy funkcjonują trochę inaczej po to, aby pchać świat do przodu. Nie twierdzę, że mamy oczekiwać od wszystkich dzieci, które mają zaburzenia, że poruszą światem, ale żeby postrzegać je w sposób pozytywny, że ich uroda pracy mózgu ma swoje plusy, że to nic złego.

Magda:

Tak. Przy czym dorośli ludzie z ADHD są także bardzo wrażliwi na wszystkie bodźce, bo tak popycha ich natura – do robienia różnych rzeczy. Są jakby zasobem dla społeczeństwa i dzięki temu wnoszą swój wkład w różnych obszarach. Ważne, aby postrzegali siebie jak najbardziej pozytywnie, co jest też zadaniem otoczenia.

Myślę, że ważne jest abyśmy widzieli siebie przez pryzmat bardziej zasobów niż przez pryzmat naszych trudności i kłopotów. Wsparcie jest ważne wtedy, kiedy jest trudno. Warto budować społeczeństwo, gdzie są ludzie, którzy mają poczucie zadowolenia z siebie, poczucia własnej wartości, niezależnie od tego, jakie mają trudności.

Maja:

Trochę odbiegłyśmy od problemu koncentracji, ale masz może jakieś metody albo sposoby, dzięki którym rodzice mogę wspierać koncentrację u dzieci?

Magda:

Jeśli chodzi o wspieranie, to najpierw rozróżniłabym dwie rzeczy. Jeśli kwestią jest ADHD, czy inne zaburzenie ważne, abyśmy myśleli o tym w kontekście wspierania dziecka i ułatwiania mu funkcjonowania w otoczeniu, czyli dostosowywania otoczenia, żeby było mu jak najłatwiej.

Tak sobie pomyślałam, że kiedy mówiłaś, że Ty u siebie w domu nie widziałaś kłopotów z dzieckiem, tylko w przedszkolu. Wydaje mi się, że mogłaś dostosowywać na tyle otoczenie w domu i byłaś na tyle wyrozumiała dla córki, że trudności, czyli impulsywność oraz kłopoty z koncentracją nie występowały tak, jak w przedszkolu. I to jest bardzo ważny czynnik, żeby dostosowywać otoczenie. W przypadku ADHD możemy jedynie ułatwić funkcjonowanie, natomiast struktur raczej się nie wyleczy, nie da się wyleczyć z ADHD.

Maja:

Czyli musimy sobie radzić z tym, co mamy. Moim zdaniem dzieci nie lubią nagłych zmian. Bardzo często uprzedzam je, co będziemy robić. Mamy też stały, a przynajmniej się staramy, żeby taki był, harmonogram dnia, dzięki któremu dzieci nie czują się rozdrażnione. Oczywiście to nie znaczy, że zabijamy spontaniczność. Wyróżniam na przykład czas na zabawę z dzieckiem, ale w tym czasie robimy to, co chcemy. Zastanawiam się też nad metodami, na przykład, w co się bawić z dziećmi, aby to skupienie uwagi trenować i czy w ogóle da się je trenować.

Magda:

Zanim powiem o tych ćwiczeniach, chciałabym jeszcze wrócić do tego, co mówiłaś – do budowania poczucia bezpieczeństwa. Nawet, jeśli chcemy trenować uwagę, żeby ona wzrastała, to bardzo ważny jest aspekt czujności i kontrolowania pobudzenia, o których powiedziałam na początku.  Jeśli zapewnimy dziecku warunki, w których będzie się czuło bezpieczne, co może dawać przewidywalność w postaci planowania czy organizacji, wtedy to poczucie bezpieczeństwa będzie obniżało poziom pobudzenia i powodowało optymalne funkcjonowanie. Właśnie wtedy nasze działania będą efektywne i wtedy najlepiej ćwiczyć koncentrację.

Mózg najlepiej się uczy, kiedy coś jest dla nas przyjemne, fajne, co ma dla nas sens, co nas interesuje i dzieje się to w optymalnym dla nas czasie. Wtedy struktury odpowiedzialne za kierowanie uwagą będą lepiej funkcjonować.

Maja:

Podsumowując: zanim przejdziemy do ćwiczeń, musimy zrobić przestrzeń dla nich. Po pierwsze musimy być na to przygotowani i spokojni oraz przemyśleć, co dziecku sprawi przyjemność, jak zaaranżujemy otoczenie, aby dziecko było gotowe do współpracy. Na przykład możemy wykorzystać jakieś ulubione zabawki, książkę, czy bohaterów z bajki.

Magda:

Ważnym czynnikiem jest też to, że rodzic jest wyregulowany, kiedy zasiada do tych ćwiczeń i chce się bawić z dzieckiem. Ważny jest entuzjazm, wtedy dziecko jest w stanie się „podłączyć” do nastawienia rodzica, a co za tym idzie będzie miało większą chęć na to, co zaproponujemy.

Są ćwiczenia typu „memo”, które ćwiczą jednocześnie uwagę i pamięć roboczą i jeśli postaci na kartonikach nie odpowiadają dziecku albo w ogóle dziecko nie lubi tej gry, to z nauki koncentracji uwagi nic nie będzie. Najlepiej korzystać z przedmiotów, które dziecko lubi, wtedy takie ćwiczenia będą najbardziej sensowne. Każda czynność, każda zabawa z dzieckiem, która będzie dla dziecka interesująca, sprawi, że będzie ono w stanie dłużej się skupić.

Jeśli lubi lego, bawmy się właśnie tym, bo to pomaga w koncentracji uwagi. Wszystkie gry planszowe też będą wspierały naukę koncentracji, w tym czekania na swoją kolej. Chociaż trzeba uważać, bo takie mocno rywalizujące zabawy, jak gry planszowe, mogą wywołać negatywne emocje, bo kontrola emocji u dzieci jest jeszcze niedojrzała. Podobnie gry komputerowe bardzo mocno mogą wspierać uwagę. Należy jedynie zachować umiar i najlepiej uczestniczyć wraz z dzieckiem w grze. Poprzez gry komputerowe możemy uczyć się strategii, ale także doznania porażki w takim bezpiecznym świecie, gdzie nikt nie ocenia i można spróbować jeszcze raz wygrać. Czytanie książek też jest ważne, bo wspólne czytanie mocno wpływa na uczenie mózgu koncentracji uwagi.

Chociaż myśląc o nauce uwagi, tak naprawdę chodzi o dawanie pola możliwości dla mózgu, aby dojrzewał i rozwijał się w taki sposób, jaki ma zaplanowane w genach, by ta uwaga dojrzewała w swoim tempie. Wszelkie blokady sprawiają, że się nie rozwija tak, jakby mogła i wtedy dziecko ma trudności.

Maja:

To ciekawe, co mówisz. Czy możemy przyspieszyć ten proces? Czy raczej nasz organizm jest zaprogramowany i pomimo wsparcia poprzez odpowiednie zabawy, mózg i tak będzie rozwijał się w swoim tempie?

Magda:

Uznaje się i są na to badania, że mózg jest neuroplastyczny. W mózgu jest pewien obszar, że kiedy poświęcamy czemuś uwagę, to on wzrasta. Czym więcej będziemy się uczyć i skupiać uwagę dziecka na jakimś zadaniu, na przykład na rozróżnianiu kolorów i dla niego to będzie przyjemna zabawa, wtedy organizm sam się nagradza wytwarzając dopaminę. Wówczas połączenia neuronalne odpowiadające za rozpoznawanie barw, czy spostrzeganie barw bardziej się zbudują.

Istnieje pewien potencjał, który można porównać do nasionka, z którego wyrasta drzewo. To drzewo ma gałązki, które możemy modyfikować – jaką formę to drzewko przybierze i ile tych gałązek będzie miało – wszystko zależy od tego, z czym będziemy mieli styczność. Ten potencjał istnieje, choć może mieć czasem pewne ograniczenia.

Maja:

Ale przyrost gałęzi i to, jak szybko będą rosnąć te gałęzie, to są już kwestie genetyczne.

Magda:

Tak, właśnie tak.

Maja:

Zaskoczyłaś mnie grami komputerowymi, bo dużo rodziców uważa, ale być może jest to mit, że gry komputerowe to zło. W soboty moja córka może grać na komputerze, oczywiście są to gry dostosowane do jej wieku i rzeczywiście, kiedy przegra, w ogóle się tym nie przejmuje, a z kolei w grach zespołowych bardzo denerwuje się porażką.

Usłyszałam w jednym z programów edukacyjnych, że gry komputerowe rozwijają mózg, bo wówczas styka się ze środowiskiem, którego nie ma, co dodatkowo pobudza rozwój komórek nerwowych. Czy to prawda?

Magda:

Wydaje mi się, że może tak być, chociaż nie natrafiłam na takie badanie. Są tam rzeczywiście różne środowiska, których realnie nie ma i takie, które istnieją – dziecko może się w nich ćwiczyć „na zimno”, przy mniejszej presji. Czym większa jest różnorodność, tym dziecko uczy się różnych rzeczy. Z punktu widzenia dziecka, uczestniczenie w świecie gier komputerowych jest istotne do przeżycia w dzisiejszych czasach – to nieuniknione.

Świat idzie w tym kierunku, a dzieci idą tam, gdzie świat, nawet jeśli wydaje się, że go nie rozumieją – będą przecież pracować przed komputerem. Poza tym dziecko widzi rodzica, który korzysta z komputera, czy telefonu i wie, że to jest coś istotnego. Zazwyczaj tak jest i jest to naturalne, że dziecko chce uczyć się tego, co będzie istotne, kiedy będzie dorosłe.  Oczywiście przy równoczesnym zachowaniu równowagi, bo człowiek jest istotą, która powinna się przede wszystkim ruszać.

Gry komputerowe, czy podobne czynności powodują łączenie różnych bodźców. Taką grą jest na przykład Minecraft. To taka gra, gdzie dzieciaki budują różne rzeczy, które byłoby trudno stworzyć w realnym świecie. Moja córka buduje tam niezwykłe rzeczy, ja w zasadzie nie wiem, jak ona to robi. (śmiech), a ona czuje się w tym, jak ryba w wodzie i ją to kręci. I to jest właśnie to – łączenie bodźców, które powodują nagradzanie i sprawiają przyjemność i jednocześnie rozwijają układ nerwowy.

Maja:

Na ile możemy pozwolić dziecku na swobodę podczas zabawy? Czy powinniśmy wymagać, aby dziecko zrobiło zadanie od początku do końca i tylko na tym się koncentrowało? Oczywiście nie chodzi o to, abyśmy byli jak pies ogrodnika i stali cały czas nad dzieckiem aż ukończy zadanie.

Magda:

Wydaje mi się, że co dziecko to taka odpowiedź. Jest cienka granica między rozkojarzeniem, kiedy dziecko wymaga wsparcia i przykucia jego uwagi, a tym, że jest to dla dziecka nieprzyjemne, bo zmuszamy je do dokończenia zadania. To ostatnie na pewno nie będzie mu sprzyjało. Czym mniejsze dziecko, tym więcej swobody możemy dawać.

Maja:

Przy mniejszym dziecku powinniśmy mieć mniejsze oczekiwania niż wobec dziecka, które uczy się w szkole. Zatem miejsce na kreatywność odpowiednią dla wieku dziecka jest ważne i nie ma co się spinać i wymagać, by dziecko ukończyło na przykład rysunek.

Magda:

Ważne jest, że kiedy rysuje, to już wtedy się koncentruje. Rysunek nie musi być idealny.

Maja:

Mam wrażenie, że rodzice czasami nie wiedzą czego mogą oczekiwać od swoich dzieci, szczególnie tych małych i mają zbyt wygórowane wymagania. Sama też się na tym łapie, bo moja córka ma 5,5 roku, a wygląda jakby miała 7 i do tego elokwentnie się wypowiada, co jest trochę jej przekleństwem, bo wszyscy ją traktujemy jako starszą, a to nie jest prawda, bo w głowie dalej tkwi pięciolatek.

Magda:

Mózg dzieci w wieku przedszkolnym, czy dzieci w klasach I-III intensywnie się rozwija i można dać więcej przestrzeni na tą wolność i swobodną zabawę. Będę się przy tym upierała, bo mamy zbyt dużo zaplanowanych zajęć, żyjemy w pośpiechu i trudno nawet o przestrzeń dla nudy.

Maja:

Czyli z jednej strony zorganizowanie tak, w sensie stałego harmonogramu dnia, który wpływa na poczucie bezpieczeństwa oraz na ćwiczenie koncentracji, ale w tym harmonogramie musi być czas i przestrzeń na swobodną zabawę.

Magda:

Tak. Skupiamy się na tworzeniu ram, w których dziecko ma wolność, przestrzeń na swoją autonomię i decyzyjność tego, co chce i jak chce się realizować.

Maja:

Szczególnie po ciężkim dniu w przedszkolu czy szkole, kiedy potrzebuje swobody, a najlepiej żeby to było na świeżym powietrzu. Zapytam Cię jeszcze o jedno. W którym miejscu są emocje?

Magda:

Lubię podręczny model mózgu (Magda zacisnęła pięść zakrywając kciuk), gdzie ta część (tam, gdzie widać palce) to pofałdowana kora, a w środku jest kciuk, czyli mózg limbiczny i są tam różne struktury, między innymi ciała migdałowate. Kiedy emocje dochodzą do głosu i są silne, to czym młodsze dziecko, czyli im mniej dojrzały jest mózg, gdzie są nierozwinięte obszary związane z hamowaniem reakcji (tworzą się one w trakcie dorastania, a mózg dojrzewa do 26 roku życia), wtedy analityczne części, które przewidują konsekwencje swoich działań, odpowiedzialne za logiczne i racjonalne myślenie są odcinane przez mózg limbiczny (Magda rozpostarła dłoń ukazując ukryty wcześniej kciuk). Dlatego wtedy z dziećmi nie ma kontaktu – złość jest tak duża, że dzieci się kładą na środku drogi, czy w sklepie i trudno jest je uspokoić.

Maja:

To jest pięknie pokazane i fajnie, że to zrobiłaś. Aby dokładnie zrozumieć ten proces można zajrzeć na Twoją Magdo stronę internetową, gdzie można odnaleźć wizualizację, która pokazuje, jak działa mózg dziecka. Dziękuję Magdo za rozmowę.

Magda:

Dziękuję.

 

Link do wizualizacji pokazującej pracę mózgu dziecka znajduje się poniżej:

https://psychologmagdalenakolasa.pl/co-sie-dzieje-w-mozgu-dziecka/

Więcej o tym, co robi i o czym pisze Magda dowiesz się na:

https://psychologmagdalenakolasa.pl/

Jeśli masz pytania dotyczące tego, co było powiedziane w rozmowie, napiszcie je w komentarzach pod wpisem lub wyślijcie na kontakt@julkaszpulka.pl

Jeśli rozmowa podobała się, przekaż ją dalej swojej rodzinie lub znajomym. Magdzie, mi oraz Julce i Szpulce będzie bardzo miło.

Kolejnym działaniem naszej Akcji Śledczej będą zadania ćwiczące mózg: „Ćwicząc półkule, rysujemy Szpule” oraz będziemy uczyć się szyfrowania. A wszystko po to, aby ćwiczyć z dziećmi koncentrację uwagi – pamiętajcie jednak o zasadach, o których w rozmowie powiedziała Magda – nasza agentka specjalna Akcji Koncentracji.

Bawcie się mądrze!

Nowy audiobook Julka i Szpulka Wróbel, który ćwierkał za dużo

Podziel się:

Poprzedni wpis
Zabawa w DETEKTYWA
Następny wpis
Ćwiczymy umysł z Julką i Szpulką

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.

Wymagane jest wypełnienie tego pola.
Wymagane jest wypełnienie tego pola.
Proszę wprowadzić prawidłowy adres email.